czwartek, 26 listopada 2015

Magdalena Kordel – „Wymarzony czas” # 2











Wydawnictwo: ZNAK
Kraków 2014
Seria: Malownicze




Kiedy latem tego roku po raz pierwszy zawitałam do Malowniczego i poznałam Magdę zwaną Madeleine (albo jeśli ktoś woli: Madeleine zwaną Magdą) wiedziałam, że przyjdzie taki czas, gdy tam wrócę. Jestem przekonana, że każdy na moim miejscu zrobiłby dokładnie tak samo. Trudno bowiem „wyjeżdżać” z miejsca, gdzie wszyscy są do siebie bardzo przyjaźnie nastawieni, a zło jakoś omija tereny Malowniczego szerokim łukiem. Czyżby obawiało się, że nie znajdzie tam podatnego gruntu, aby zapuścić korzenie? Możliwe. Obserwując bohaterów książki faktycznie można dojść do takiego wniosku. Niemniej, w życiu już tak jest, że wszystko się kiedyś kończy i przychodzą zmiany. Czasami coś się odmienia na dobre, a niekiedy dochodzi do tragedii, na które nikt nie ma wpływu i nie potrafi im zapobiec. W Malowniczem chyba też zaczyna dziać się coś niedobrego. Miejmy jednak nadzieję, że wszystko dobrze się skończy, bo przecież nasi bohaterowie stanowią naprawdę zgraną paczkę, w której jeden nie da zginąć drugiemu.

Zacznijmy jednak od początku. W pierwszym tomie serii czytelnik poznał Magdę – tłumaczkę języka francuskiego, która w dość dziwnych okolicznościach weszła w posiadanie domu położonego gdzieś w Sudetach. Jak pamiętamy, dom praktycznie nie nadawał się do zamieszkania i nowa właścicielka musiała jak najszybciej zająć się jego gruntownym remontem. Tuż po przyjeździe do Malowniczego młoda kobieta zastała komitet powitalny w osobie niezawodnego pana Miecia, który z miejsca zapałał wielką miłością do miastowej panny. Potem stopniowo w życiu Magdy zaczęli pojawiać się inni ludzie, również mieszkańcy Malowniczego. Byli jednak też i tacy, którzy trafili do miasteczka przez przypadek i związali się z nim w mniejszym lub większym stopniu. To wszystko trwa nadal i nie ma widoków na to, żeby miało coś zmienić się w tej kwestii.

Drugi tom powieściowego cyklu autorstwa Magdaleny Kordel rozpoczyna dość tajemnicza scena, która na jakiś czas wybija czytelnika z rytmu, bo tak naprawdę nie wiadomo, jaki związek z główną bohaterką będzie mieć to, o czym właśnie czytamy. Z kolei w samym Malowniczem sytuacja przedstawia się całkiem dobrze. Otóż Magda ma obok siebie mężczyznę, który nie jest jej obojętny i sprawia, że nawet w pochmurny dzień świeci słońce. Poza tym wszystko wskazuje też na to, iż dwie dziewczynki jeszcze do niedawna wychowujące się w rodzinie patologicznej, już wkrótce trafią pod dach Magdaleny. Trzeba tylko skończyć remont domu i załatwić potrzebne formalności z urzędnikami, aby dzieci mogły wreszcie poczuć się bezpieczne i szczęśliwe. Niestety, już wkrótce okaże się, że ktoś skutecznie utrudnia sprawę, a otrzymanie przez Magdę statusu rodziny zastępczej wcale nie będzie takie proste, jak mogło wydawać się wcześniej. Kim zatem jest osoba, która kładzie kłody na drodze do szczęścia dziewczynek? Czy Ania i Marcysia zbyt mało się wycierpiały, aby jeszcze dodatkowo fundować im takie rozchwianie emocjonalne? Komu naraziła się Magda, że teraz ma kłopoty?

Tymczasem do Malowniczego przyjeżdża młoda i bardzo zagubiona kobieta z kilkuletnią córeczką i psem. Jakoś tak się złożyło, że pierwszą osobą, która ją dostrzega jest pani Leontyna – właścicielka sklepu z antykami. Ponieważ tajemnicza kobieta zwraca na siebie uwagę starszej pani i jednocześnie budzi jej ciekawość, ta natychmiast zamierza dowiedzieć się czegoś więcej. Niebawem okazuje się, że młoda kobieta przyjechała do miasteczka, aby odnaleźć w nim swoją dawną koleżankę… Madeleine. Oczywiście pani Leontyna nie ukrywa swojego zaskoczenia i robi wszystko, aby pomóc przybyłej. Z jednej strony jest to szczera chęć udzielenia pomocy, lecz z drugiej pragnienie zaspokojenia ciekawości. Kim zatem jest kobieta z dzieckiem i psem, która tak bardzo chce odnaleźć Magdę? Co takiego łączy ją z koleżanką sprzed lat? Jaki problem ukrywa i przed kim ucieka? A może chodzi tutaj o coś zupełnie innego i Magda oraz jej przyjaciele właśnie znaleźli się w ogromnym niebezpieczeństwie?

Przejdźmy teraz do kolejnego wątku. Otóż jakiś czas temu do Malowniczego z Warszawy przyjechała niejaka Julka, która w dość nieoczekiwany sposób poznała sekret swojego ojca. Kacper to jeden z tych mężczyzn, którzy chodzą własnymi drogami, nawet jeśli posiadają rodzinę, którą należałoby się zająć. To taki trochę lekkoduch, który wciąż potrzebuje pochwał i adoracji szczególnie ze strony kobiet. Przez jego łóżko przewinęło się ich wiele, a zmarła żona wcale nie budziła w nim uczuć, które powinna wzbudzać ukochana kobieta. No właśnie. Pytanie, czy Kacper kiedykolwiek kochał swoją żonę? Wróćmy jednak do Julki. Dziewczyna przyjechała do Malowniczego; zaprzyjaźniła się z jego mieszkańcami; dowiedziała się tego i owego, a nawet znalazła miłość. I co dalej? Kolejny ruch należy już bowiem do jej ojca. Czy w takim razie Kacper będzie w stanie naprawić przeszłość? Czy znajdzie wreszcie wspólny język z córką? Czy uda mu się odzyskać miłość, którą utracił wiele lat temu? W jaki sposób zostanie przyjęty w Malowniczem, gdzie żyją jeszcze ci, którzy znali Kacpra w latach jego beztroskiej młodości? Czy mężczyzna uzyska nareszcie przebaczenie od tych, których niegdyś skrzywdził?

Wymarzony czas to powieść, która nieznacznie różni się od Wymarzonego domu. Dlaczego? Otóż, w poprzednim tomie czytelnik czasami odnosił wrażenie, że zła praktycznie nie ma, a ludzie są chodzącymi ideałami zawsze skorymi do udzielania pomocy. Tym razem jest inaczej. Wygląda na to, że zło odnalazło w końcu jakąś furtkę, przez którą się prześlizgnęło i wkroczyło do życia mieszkańców miasteczka. Czy bohaterowie będą w stanie sobie poradzić z przeciwnościami losu? Czy nowa sytuacja nie przerośnie czasami ich możliwości? Czy kiedyś znów będą mogli być szczęśliwi i żyć bez zmartwień dnia codziennego?

Moim zdaniem Magdalena Kordel doskonale rozbudowała dalsze losy mieszkańców Malowniczego. Podoba mi się, że nie pozostała w tej nieco cukierkowej atmosferze, którą w pewnym stopniu czytelnik odczuwał w pierwszym tomie, przez co mógł się on wydawać za bardzo odrealniony. Tym razem wraz z bohaterami doświadczamy emocji, które nie są nam obce. Każdy z nas na co dzień styka się z tym czy innym problemem, jaki pojawia się także na kartach książki. To wszystko okraszone jest sporą dawką humoru, dzięki czemu nawet najbardziej drastyczne sceny nie są tak dramatyczne, jak można by się było spodziewać. Oczywiście rozumiem, że Autorka od początku przyjęła taki właśnie plan. Seria Malownicze to nie wstrząsający dramat, ale lekka proza kobieca, która pozwala się odprężyć po długim i męczącym dniu pracy. Dodatkowo mamy do czynienia z problemami społecznymi i rodzinnymi, które wcale nie są łatwe do rozwiązania.

Uważam, że Magdalena Kordel posiada bardzo lekkie pióro i doskonale czyta się teksty, które wychodzą spod jej ręki. Pomysł na Malownicze to strzał w dziesiątkę. Oczywiście mam zamiar sięgnąć wkrótce po tom trzeci Tajemnica bzów. Natomiast niniejszą książkę jak najbardziej polecam, ponieważ jest to jedna z tych powieści, które nie tylko potrafią czytelnika uspokoić, ale też przywrócić wiarę w drugiego człowieka. Wokół nas dzieje się naprawdę sporo złego, więc tego typu historie są niezwykle potrzebne współczesnemu czytelnikowi. Nie mam najmniejszego zamiaru rezygnować z twórczości Magdaleny Kordel, ponieważ jej książki sprawiają, że po ich przeczytaniu czuję się lepiej pod względem psychicznym i podobnie jak główna bohaterka książki, również chciałabym kiedyś odnaleźć swoje własne Malownicze.