środa, 4 grudnia 2013

Katarzyna Droga – „Pokolenia. Wiek deszczu, wiek słońca”











Wydawnictwo: HELION/EDITIO
Gliwice 2013




Myślę, że gdyby każdy z nas poszperał w starych rodzinnych pamiątkach, odnalazł jakieś zapiski poczynione ręką naszych przodków, czy też przeglądnął sfatygowane – choć wciąż cenne – fotografie, wówczas zdałby sobie sprawę z tego, ile tak naprawdę znaczy historia. Bo przecież historia to nie tylko opowieści o monarchach, bitwach, czy rozmaitego rodzaju wydarzeniach, które w jakiś szczególny sposób zapisały się w ludzkiej pamięci. Wcale nie musimy wybiegać gdzieś daleko poza granice naszego indywidualnego świata, aby mieć kontakt z historią. Pamiętajmy, że historię tworzą ludzie. Jedni robią to na większą, zaś inni na mniejszą skalę. Każdy z nas żyje też w jakiejś rodzinie, a skoro historia to ludzie, pewne jest, iż każda rodzina również posiada swoją własną i niepowtarzalną historię, i przypuszczalnie dzieje niejednej familii zasługują na bliższe poznanie. Niemniej, najwierniejszymi świadkami ludzkich pogmatwanych losów są przedmioty, które towarzyszyły im podczas długich lat życia i bardzo często przechodziły z pokolenia na pokolenie. Gdyby potrafiły mówić, zapewne zrelacjonowałyby nam szereg ciekawych faktów, niekiedy radosnych, ale też i tragicznych. Wszystko zależałoby od czasów, w jakich poszczególnym pokoleniom przyszło żyć.

A teraz przenieśmy się na chwilę do przepięknej wsi Stokowo położonej nad Narwią. To właśnie tam na świat przychodzi główna bohaterka rodzinnej sagi, której autorką jest Katarzyna Droga. Janka Zajewicz urodziła się w pewną deszczową noc roku 1923, a więc przed nią naprawdę trudny czas. My – żyjący współcześnie – doskonale wiemy, co nastąpiło potem. Historia pokazała nam, jakie dramaty przeżywali ludzie, którzy przyszli na świat na początku dwudziestego wieku. Lata drugiej wojny światowej, a później stalinizmu i PRL-u wcale nie należały do najłatwiejszych. Najpierw czający się na każdym kroku faszyści, którzy z zimną krwią mordowali niewinnych ludzi, a potem znów komuniści, którzy wysyłali między ludzi swoich szpiegów, aby ci donosili im kto nie jest z nimi, lecz przeciwko nim. Totalny brak swobody słowa i wyznania. Trzeba też pamiętać, że tuż po wojnie zawiązywały się oddziały partyzanckie, które miały na celu eliminowanie komunistów, chronienie cywili przed bandytami oraz odbijanie więźniów politycznych. Zdarzało się jednak, że walka tychże oddziałów wymykała się spod kontroli i wtedy ginęli niewinni ludzie, którzy na daną chwilę znaleźli się w nieodpowiednim miejscu. Na terenie Podlasia działali tak zwani „leśni”, których okrucieństwo Janka miała odczuć bardzo dotkliwie. Nie daj Boże, jeśli ktoś odważyłby się pomóc takiemu komuniście! Ów miłosierny czyn był równoznaczny z podpisaniem na siebie wyroku śmierci, i jedyne, co wówczas można było zrobić, to uciekać.

Janka Zajewicz ma też rodzeństwo. Szczególnie bliska więź łączy ją z młodszą siostrą o niezwykle oryginalnym imieniu – Cezaryna. W miarę upływu lat ta więź będzie coraz bardziej przybierać na sile. Życie Janki z okresu drugiej wojny światowej poznajemy głównie z jej pamiętnika, który systematycznie pisze. Opowiada w nim o swoich przodkach urodzonych jeszcze w dziewiętnastym wieku. Mówi o bezwzględnych i brutalnych nazistach. Wspomina swoich sąsiadów – Żydów – którym za swoją narodowość przyszło zapłacić najwyższą cenę. Relacjonuje masakrę, która dokonała się w pobliskim lesie. I tak oto słowa zapisane przez Jankę w pamiętniku do pewnego momentu książki przeplatają się z narracją prowadzoną przez Autorkę powieści, a właściwie biografii opowiadającej o losach jej własnej rodziny. Czytelnik jest świadkiem jak bardzo życie ludzi, którym przyszło żyć w tamtych czasach zmieniało się z dnia na dzień. Widzimy w jakich niepewnych czasach przyszło im żyć. Lecz z drugiej strony pomimo tych wszystkich trudności potrafili odnaleźć w sobie radość i choć odrobinę szczęścia, aby móc obdarować nim osoby najbliższe. Jakże odmienne było tamto pokolenie od tego, które żyje dzisiaj. Wówczas wyznawano zupełnie inne wartości. Kierowano się innymi uczuciami. Wydaje się, że ufano sobie wzajemnie znacznie bardziej niż ma to miejsce teraz. Nie było tyle zawiści czy podejrzliwości, które destrukcyjnie wpływają na psychikę każdego człowieka. Wtedy ludzie żyli ze sobą, a nie obok siebie. Nieraz cieszyły zwyczajne drobiazgi, które obecnie mogą wydawać się czymś śmiesznym, jak na przykład zakup samochodu czy telewizora.

Większość tej biograficznej powieści przypada na lata komunizmu w Polsce. Janka Zajewicz po bardzo trudnym dla niej okresie, odnajduje wreszcie sens życia i miłość, którą niegdyś utraciła. Kiedy na jej życiowej drodze staje młodszy od niej student medycyny – Leszek Borenga – dla kobiety kończy się pewien etap życia. Janka staje u progu tego, co nieznane i co przyniesie jej zarówno ból, jak i szczęście, lecz ona jeszcze o tym nie wie. Czuje, że ta zmiana jest jej potrzebna, a Leszek jest mężczyzną, u boku którego chce spędzić resztę życia. Janka jest teraz daleko od Stokowa i od miejsc, które tak bardzo kocha. Niemniej jednak, powoli przyzwyczaja się do innego życia, bo przecież nie jest już sama. Ma ukochanego męża, który robi zawrotną karierę w świecie polskiej medycyny. Choć nie wszyscy są mu przychylni, to jednak Leszek nie poddaje się i uparcie dąży do celu. Dla niego bycie lekarzem to przede wszystkim powołanie i służenie ludziom, zaś nie prestiż i pieniądze, które dzięki tej pracy zarabia.

Janka i Leszek żyją jak normalni ludzie. Choć los rzuca ich w różne strony Polski, to jednak wciąż pozostają tymi samymi ludźmi. Każde z nich ma za sobą życiowe tragedie. Leszek nie może pogodzić się ze śmiercią matki, z kolei Janka gdzieś podświadomie pielęgnuje pamięć po tym, którego odebrali jej „leśni”. Mają też przyjaciół, z którymi się spotykają i którzy pomagają w razie potrzeby. Ale czy ci przyjaciele będą równie uczynni, kiedy Jankę i Leszka dotkną poważne kłopoty? Czy wtedy też wszyscy jak jeden mąż pospieszą im z pomocą? A może odwrócą się od nich i będą udawać, że Borengowie są im obcy? I tak mijają lata, a temu wszystkiemu ze spokojem przygląda się Wiluś – zdobiona szafka pamiętająca jeszcze czasy cesarza Wilhelma.




Ponieważ bardzo lubię sagi rodzinne, a szczególnie te spisane na faktach, niesamowicie ucieszyła mnie propozycja przeczytania i zrecenzowania powieściowego debiutu Autorki. Pomimo że jest to biografia, to jednak nie znajdziemy tutaj nudnych i monotonnych opisów poszczególnych wydarzeń z życia bohaterów. Tak jak już wspomniałam, książka posiada formę powieści i napisana jest językiem prostym i zrozumiałym. Katarzyna Droga nie używa jakichś dziwacznych porównań czy przenośni. Nie eksperymentuje językiem polskim. Widać, że napisała tę powieść tak, jak czuła, dedykując ją swoim Rodzicom, co jest zrozumiałe i każdy kto, przeczyta tę historię będzie wiedział dlaczego.

Jeśli o mnie chodzi, to jestem z pokolenia tych, którzy lata PRL-u pamiętają z wieku dziecięcego. Moje dorastanie przypadło na lata osiemdziesiąte dwudziestego wieku. Pamiętam zatem stan wojenny, strajki, niezapomniane festiwale rockowe w Jarocinie, muzykę disco, która szturmem z Zachodu wdzierała się wówczas do Polski, niosąc ze sobą specyficzną modę, za którą młodzi ludzie ślepo podążali. Doskonale pamiętam też upadek komunizmu i zmianę ustroju, natomiast wszystko to, co działo się wcześniej znam jedynie z opowiadań swoich rodziców albo z filmów i literatury. Dlatego też tego rodzaju lektura jest dla mnie niezwykle cenna. Pierwsze rozdziały kojarzyły mi się z Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej. To chyba głównie z powodu rzeki Narew. Potem, gdy już kończy się wojna, a bohaterowie wkraczają w inne życie, przed oczami stanął mi serial Dom w reżyserii Jana Łomnickiego, kiedy to po ulicach jeździły niezapomniane syrenki i warszawy – marzenie każdego ówczesnego polskiego kierowcy.

Katarzyna Droga doskonale oddała klimat tamtych lat. Nie zapominajmy, że wtedy na pierwszy plan wysuwała się partia, do której wypadało należeć. Niektórzy zapisywali się do niej „dla interesu”, aby szybciej zdobyć mieszkanie, samochód, pracę. Ale byli też i tacy, którzy brzydzili się partią i za nic nie chcieli do niej przynależeć, uważając, że ten „smród” będzie się za nimi ciągnął już przez całe życie. Woleli swoje poglądy przypłacić więzieniem, niż sprzedać się, aby tylko zyskać święty spokój i lepsze warunki materialno-bytowe.

Bohaterowie powieści w większości budzą w czytelniku sympatię. Janka jest kobietą, która nie boi się mówić głośno tego, co akurat myśli. Szczególną antypatię czuje do władz państwowych, czego nie ukrywa w gronie swoich znajomych. Jest też kobietą niezwykle silną i nawet jeśli gdzieś w kącie sobie popłacze, to jednak bardzo szybko zbiera się w sobie i wychodzi życiu naprzeciw. A trzeba wiedzieć, że los jej nie oszczędza. Praktycznie tragedia goni tragedię. Lecz w końcu przychodzi taki dzień, kiedy Janka i Leszek po życiowych trudach, z którymi zmagali się przez tyle lat, otrzymują od życia bezcenną nagrodę.

Na kartach powieści realia lat ubiegłych mieszają się ze współczesnością. Autorka co pewien czas ukazuje prozę życia, która nie jest obca współczesnemu człowiekowi. Tak więc z lat pięćdziesiątych czy sześćdziesiątych dwudziestego wieku nagle przenosimy się do roku 2012. Odniosłam wrażenie, że ten przeskok jakoś nie bardzo pasuje do opowiadanej historii. Jest jak gdyby nieco sztuczny. Te fragmenty czytałam szybko, aby znów móc delektować się tym, czego doświadczali główni bohaterowie.

Moim zdaniem książki takie, jak Pokolenia. Wiek deszczu, wiek słońca są niezwykle cenne, chociażby z tego powodu, iż nie zawierają bezsensownego bełkotu, jakim wielokrotnie raczą nas współcześni pisarze. Nie zawaham się użyć sformułowania, iż ta biograficzna powieść napisana jest „w starym stylu”, choć współczesnym językiem. W mojej opinii jest to jeden z kluczowych walorów tej książki. Wydaje mi się, że powinniśmy częściej pisać i czytać tego rodzaju historie, ponieważ jesteśmy to winni tym, którzy żyli przed nami, a których życie niejednokrotnie usłane było cierniami i bólem.



Za książkę serdecznie dziękuję Pani Justynie oraz Wydawnictwu